5 lipca minął rok od śmierci księdza śp.Janusza Rudzkiego. Uwielbiał się dzielić i obdarowywać innych. W dniu dzisiejszym zorganizowany został PIERWSZY MEMORIAŁ IM. KS. JANUSZA RUDZKIEGO.
Ks. Janusz cenił sobie modlitwę i od tego rozpoczęliśmy dzisiejsze wydarzenie. W kościele parafialnym w Bziu Zameckim odprawiona została msza św. w intencji śp. ks. Janusza. Każda wolna chwila dopingowała ks. Janusza za życia do spędzenia czasu na wolnym powietrzu ze sportowym akcentem. Postanowiono zatem zorganizować turniej o puchar Prezydenta Miasta Jastrzebia-Zdroju. Druzyny reprezentowały osoby, które w jakikolwiek sposób na swojej drodze spotkały ks. Janusza. To była imprezowa dusza a każdy dźwiek był modlitwą. Nie mogło zatem zabraknąć równiez muzycznych akcentów w posytaci biesiady Jego imienia.
Tomasz Ciba prowadził całosć wydarzenia oraz wygłosił kilka słów podczas mszy św. nawiązując do swoich spotkań z ks. Januszem.
"To już rok od chwili kiedy usłyszeliśmy „zmarł ks. Janusz Rudzki”. Można by rzec „życie jest ulotne, zaczyna się i sięga kresu”. Nie wiem dlaczego, ale w tym przypadku jest inaczej…Choć nie ma go już z nami fizycznie to towarzyszy nam w wielu elementach naszej codzienności.
Jaki był ks. Janusz? Doskonale wiemy. Znamy Jego datę urodzenia
– 27 stycznia 1961. W swojej parafii był ministrantem, należał do Związku Harcerstwa Polskiego, interesował się sportem. Był postrzegany jako zdyscyplinowany, sumienny i koleżeński. Myśl o kapłaństwie towarzyszyła mu od drugiej klasy szkoły średniej. Był szczerze i głęboko pobożny, dyskretny, odznaczał się życzliwością, pomocą, taktem i kulturą, chętnie pracował fizycznie w gospodarstwie i przy budowie kościoła, był praktyczny i zaradny. Podczas wakacji prowadził rekolekcje ministrantów i pielgrzymki, zwłaszcza rowerowe.
Po święceniach kapłańskich Pan Bóg wskazał mu drogę, którą kroczył jako wikariusz. Zatrzymał się na posługę w parafiach: św. Jerzego w Cieszynie (1987), św. Barbary w Chorzowie (1987-1990), Miłosierdzia Bożego w Żorach (1990-1994), św. Cyryla i Metodego w Knurowie (1994-1998), Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rogowie (1998-2002), św. Maksymiliana Kolbego w Tychach (2002-2004).
Wskakując na wyższy „level”, jak określiło by to grono młodzieży - W 2004 roku został mianowany proboszczem Parafii Świętego Józefa Robotnika w Nieboczowach (2004-2013). W 2013 roku został proboszczem Parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Jastrzębiu-Zdroju–Bziu. Była to Parafia Jego ostatniej posługi kapłańskiej, a za razem wyróżnienie dla parafian tejże wspólnoty, bo to WY dzięki Waszemu proboszczowi przeżyliście (o ile chcieliście to zauważyć w gąszczu codzienności) REKOLEKCJE ŻYCIA. Obserwując zmagania ks. Janusza z chorobą i jego walkę o pełnię sił nie można tego nazwać inaczej. On nawet wtedy, kiedy resztkami sił docierał z budynku probostwa do Kościoła, czy kiedy leki wycieńczały jego organizm, pokazywał, że dla chcącego nic trudnego. Da się ! On tego chciał!
Pamiętam jak w tej świątyni wraz z duetem KOBIETY NA WALIZKACH wykonywaliśmy koncert kolęd i pastorałek. Był wtedy bardzo wycieńczony
i słaby. Wiedziałem, że jest na probostwie i liczyłem się z tym, że się nie zobaczymy. Trwała msza święta, czekaliśmy w zakrystii. W pewnym momencie drzwi otwarły się i wszedł on – szczupły o smukłej sylwetce, w oczach widać było cierpienie spowodowane walką z chorobą, z maseczką na twarzy by nie złapać infekcji…ale szczery i serdeczny – ks. Janusz. Powiedziałem wtedy „Janusz zmykaj odpoczywać i regenerować organizm, damy sobie radę”, wtedy spojrzał i powiedział „nie wytrzymam całego koncertu, na chwilę zostanę. Dziękuję”. Było to kolejne „DZIĘKUJĘ”, które usłyszałem z Jego ust w moim Życiu. On, jak nikt inny znał wartość tego słowa i pewnie Wy, obecni dzisiaj na eucharystii sprawowanej w intencji ks. Janusza, też niejednokrotnie słyszeliście je z Jego ust.
Pamiętam dzień jego pogrzebu. Tłumy ludzi chcących pożegnać księdza, który był dla nich kapłanem, znajomym, przyjacielem…osobą z którą zawsze można było zamienić kilka słów, pokopać wspólnie w piłkę czy też usiąść nad akwenem wodnym z wędką w dłoni. W ostatniej drodze księdzu Januszowi towarzyszył tłum… a w tym tłumie MY. MY którzy chcieliśmy wyrazić wdzięczność za jego czyny, działania i postrzeganie Świata. MY, którzy w głębi czuliśmy że to ten moment by powiedzieć „DZIĘKUJĘ”. Takie szczere i z głębi serca „DZIĘKUJE”, takie jakim On karmił nas co dnia.
Wielu z nas, przez ostatni rok, codziennie myślami było z ks. Januszem w modlitwie. Są tacy, którzy wspominają go co jakiś czas opowiadając o wspólne spędzonych chwilach, w których nam towarzyszył. Są i tacy, którzy wspominają go okazjonalnie, bo coś nam się przypomniało związanego właśnie z Nim. Zauważmy jednak, że ks. Janusz był…i jest.
Nasze drogi – moja i ks. Janusza spotkały się pewnego dnia. Było to przy okazji organizacji wydarzeń kulturalno- rozrywkowych, które miały na celu integrować i jednoczyć wspólnotę parafialną. Widział, że w tym zakresie zawsze może na mnie liczyć. Nie zawsze było „cukierkowo” czasem nasze zdania na pewne tematy były odmienne. Zawsze jednak się dogadywaliśmy, bo mieliśmy wspólny cel – pełne zadowolenie nie nasze, a uczestników wydarzenia. W moich oczach ks. Janusz był autentyczny w tym co robił. Swojej życiowej roli nigdy nie kolorował bo nie musiał.
Wyrażamy wdzięczność, że dane nam było spotkać go na kartach naszych życiowych dróg i dlatego dzisiaj w rocznicę Jego śmierci, po mszy świętej rozpoczniemy na stadionie Klubu „ZRYW – Bzie” PIERWSZY MEMORIAŁ im. ks. Janusza Rudzkiego na który serdecznie ZAPRASZAM." - mówił Tomasz Ciba.