Jeźdźcy organizują Hubertusa na zakończenie sezonu, a dla myśliwych to znak, że rozpoczynają się polowania jesienno-zimowe. Nazwa pochodzi od św. Huberta, patrona obu aktywności. Jego wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim przypada na 3 listopada.
W Rybniku-Stodołach Hubertusa świętowała setka osób. Na miejsce zbiórki stawili się jeźdźcy na swych pięknych rumakach oraz zaprzęgi. Po uroczystej odprawie wszyscy ruszyli w kierunku lasu – z przodu umundurowani kawalerzyści z klubu Szwadron, potem wozy, a na końcu jeźdźcy cywilni, jak określił ich organizator wydarzenia
- Większość, około 70 osób, pojedzie wozami. Oni będą zwiedzali okoliczne lasy. Około 30 osób pojedzie w siodle inną trasą. Chodzi o to, by jeźdźcy mogli sobie poskakać w terenie. Przeszkody zostały przygotowane – jakieś gałęzie, kłody – zapowiedział przed imprezą rotmistrz kawalerii ochotniczej Zbigniew Kamczyk Godowski, szef klubu.
Do Stodół (nomen omen) zjechali ludzie z całego Śląska. Jeden kawalerzysta należący do Sportowego Klubu Jeździeckiego Szwadron-Rybnik pochodzi aż z Nowego Sącza. Hubertusa świętował a jakże w Rybniku.
- Szwadron istnieje od 2010 roku, ale wcześniej jeździliśmy jako jazda polska (husaria, pancerni). Ponieważ na Śląsku jest wielu fanów kawalerii, postanowiliśmy działać jako kawaleria ochotnicza. Kultywujemy tradycje przede wszystkim 3 Pułku Ułanów Śląskich z czasów II Rzeczypospolitej. Nosimy jego żółto - białe barwy, które otrzymaliśmy z Kapituły Barw i Tradycji Kawalerii i Artylerii Konnej w Londynie - zaznacza rtm. Kamczyk Godowski.
Jak dodaje, stworzyli ją kawalerzyści Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Po 1945 roku ludzie ci nie mogli wrócić do kraju. Stąd barwy i tradycje przedwojennych jednostek ułanów zostały w Wielkiej Brytanii. Klub jeździecki z Rybnika poza barwami otrzymał również sztandar ufundowany przez darczyńców, w tym Urząd Miasta w Tarnowskich Górach.
Uczestnicy wydarzenia bawili się przednio. Na wozach śpiewano stare pieśni wojskowe oraz biesiadne. Przygrywali akordeoniści. Co jakiś czas były postoje i wtedy popisywali się jazdą kawalerzyści. Galopem przez las – to tylko jedna z atrakcji wydarzenia.
Pod koniec mogliśmy obejrzeć tradycyjną gonitwę za lisem, która wieńczy świętowanie Hubertusa. Zabawa polega na tym, że jednemu z jeźdźców przyczepia się lisią kitę, a pozostali go gonią. Uciekiniera dogonił Radosław Gamza i ściągnął mu kitę, zostając w ten sposób zwycięzcą rywalizacji.
tekst i foto: PHU CORAL oraz RYBNIK.COM